Zgodnie z danymi z Krajowego Rejestru Nowotworów nowotwory złośliwe stanowią obok schorzeń sercowo-naczyniowych kluczowy problem zdrowotny, społeczny i ekonomiczny w Polsce. Skalę problemu najlepiej oddają liczby: ok. 170 tys. nowych zachorowań oraz ponad 100 tys. zgonów rocznie, czyli ok. 25% zgonów w populacji. Obecnie blisko 1,2 mln Polaków żyje z chorobą nowotworową. Choroby nowotworowe są jedną z najczęstszych przyczyn przedwczesnych zgonów. Wśród kobiet odpowiadają za ok. 30% zgonów w grupie wiekowej 20-44 lata i ok. 50% w grupie 45-64 lata. U mężczyzn w wieku średnim nowotwory stanowią ok. 30% zgonów, a seniorów (65 i więcej lat) za ok. 20%. To smutny i dramatyczny kontekst problemu, dodatkowo wzmocniony skalą ekonomicznych wydatków w tym obszarze, stanowiących ok. 20 mld zł rocznie (łącznie ze skumulowanymi środkami UE z KPO), co odpowiada ok. 7% łącznych wydatków na ochronę zdrowia w Polsce, które w 2024 r. wynosiły 293 mld zł. Kwota przeznaczana na ochronę zdrowia dochodzi do 8% PKB, a roczne wydatki na leczenie nowotworów dochodzą do 0,5% PKB rocznie, nie licząc dodatkowych środków na leczenie zagraniczne na własną rękę. O pozostałych kosztach nawet nie wspominajmy, ponieważ często są one niewymierne. Kiedy tracimy kogoś bliskiego, nie sposób wycenić pustki, jaką pozostawia w rodzinie. Choroba nowotworowa dotyka nie tylko pacjenta, ale i jego otoczenie – partnerów, dzieci, przyjaciół – którzy muszą zmierzyć się z lękiem, stresem i poczuciem bezradności. Nawet w sytuacji, gdy leczenie kończy się powodzeniem, choroba odciska trwały ślad w jakości życia: ograniczenia zdrowotne, przewlekłe zmęczenie czy zmiana codziennych ról w rodzinie stają się nową rzeczywistością. To właśnie te konsekwencje – psychiczne i społeczne – stanowią koszty, których nie da się policzyć, a które są ważniejsze niż wydatki medyczne. A jeśli spojrzymy szerzej – nie tylko na jednostkę i jej rodzinę, ale na całe społeczeństwo – choroba nowotworowa oznacza również utracony potencjał zawodowy i społeczny. W praktyce jest to mocno zaniżony szacunek, bo pomija inne koszty bezpośrednie i pośrednie, które w dłuższej perspektywie osłabiają kapitał ludzki i spowalniają rozwój gospodarczy kraju.
W tak zakreślonym kontekście nie trzeba nikogo przekonywać o potrzebie racjonalnej strategii w walce z chorobami nowotworowymi, gdzie najbardziej efektywną i dostępną metodą jest diagnostyka prewencyjna. Temu podejściu wychodzą naprzeciw osiągnięcia ponad 30 lat pracy zespołu pod kierunkiem prof. dra hab. Jana Lubińskiego z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie oraz prezesa Read-Gene SA (GPW – New Connect) oparte na badaniach w zakresie kilkunastu mutacji wysokiego ryzyka raków w genach BRCA1, CHEK2, PALB2, NBN najczęstszych w polskiej populacji oraz na analizie stężeń onkopierwiastków: arsenu, selenu, cynku, miedzi, ołowiu oraz kadmu, zapewniających prawdopodobne kilkukrotne, istotne zmniejszenie zapadalności na najczęstsze nowotwory złośliwe.
W. Chorąży: Panie Profesorze proszę opowiedzieć o początkach badań oraz motywach dla których je Pan podjął z zespołem ?
Prof. J. Lubiński: W 1992 roku otworzyliśmy w Szczecinie Ośrodek Nowotworów Dziedzicznych, w którym prowadzimy jeden z największych na świecie rejestr takich nowotworów, obejmujący ponad 0,5 miliona pacjentów. W skrócie można powiedzieć, że od 33 lat badamy genetyczne predyspozycje szczególnie do raka sutka, jajnika i jelita grubego. Badania genetyczne pozwalają zarówno na określenie zwiększonego ryzyka zachorowania na nowotwory złośliwe, co pozwala na wcześniejszą diagnostykę i zwiększa szansę na wykrycie raka na wczesnym etapie, ale to również szansa na precyzyjne dobranie leczenia, które może być skuteczniejsze. Kiedy kobieta zachoruje na raka piersi i jest nosicielką mutacji BRCA1, to wiemy, że warto wprowadzić leczenie starym lekiem – cis-platyną ewentualnie nowym, chociaż wielokrotnie droższym – Olaparibem. Cis-platyna powoduje, że u 70% pacjentek, o których wspomniałem guz zniknie. Jednak bez rozpoznania mutacji BRCA1 leki, o którym wspomniałem, nie zostaną podane. Czyli badanie genetyczne ma tu znaczenie fundamentalne. Kolejną kwestią jest możliwość dobrania odpowiedniej diagnostyki we wczesnych fazach rozwoju. W przypadku mutacji BRCA1 95% szans na wykrycie raka we wczesnym stadium rozwoju daje nie USG czy mammografia, ale rezonans magnetyczny. Wynika to z biologii tych guzów, które przez długi czas pozostają praktycznie niezauważone, a potem gwałtownie zaczynają rosnąć.
W. Chorąży: Czyli znajomość genów to też klucz do odpowiedniej diagnostyki?
Prof. J. Lubiński: Układ genetyczny każdego z nas warunkuje nie tylko rodzaj guza ale i metody ich wykrywania oraz reakcję organizmu na konkretne terapie. Jednak jako lekarz i naukowiec chciałem przede wszystkim opracować metody chemoprewencji, czyli stosowanie naturalnych lub syntetycznych związków, które mogłyby uchronić przed zachorowaniem, zwłaszcza u osób z grupy podwyższonego ryzyka. Szukałem rozwiązania, koncentrując się na czynnikach środowiskowych i próbie ich modyfikacji. To doprowadziło nas do tematu onkopierwiastków.
W. Chorąży: Co wynika z badań onkopierwiastków?
Prof. J. Lubiński: Wyniki naszych analiz są tak obiecujące, że niektórym wydają się niewiarygodne. Szacunkowe dane sugerują, że 10-krotnie można byłoby zmniejszyć ryzyko zachorowania na nowotwory w Polsce, gdyby przypilnować w naszych organizmach stężeń arsenu, selenu i cynku. Badania te dają nie tylko perspektywę efektywnej prewencji. Będziemy chcieli je wykorzystać również w działaniach prognostycznych w onkologii – prawdopodobnie co najmniej kilkukrotnie zwiększa się odsetek przeżyć chorych z nowotworami przy optymalnych stężeniach tych pierwiastków we krwi. Badania są ciągle rozwijane, ale mamy już dużo dowodów oraz publikacji naukowych na ten temat. Mamy też zatwierdzone patenty będące efektem tych badań, bo jako naukowcy dowiedliśmy tego jako pierwsi na świecie.
W. Chorąży: Jak zatem wygląda misja propagowania osiągnięć Pana zespołu, w kontekście skali problemu jaki został poruszony na wstępie ?
Prof. J. Lubiński: Obecnie realizujemy etap, którego celem jest zapewnienie upowszechnienie naszych produktów diagnostycznych z onkologii genetycznej. Naszym celem jest objęcie badaniami jak największej liczby osób w Polsce. Według aktualnej wiedzy podstawowe genotypy warto oznaczyć u wszystkich dorosłych. Równocześnie chcemy, aby pacjenci – zarówno ci z podwyższonym ryzykiem genetycznym, jak i osoby dbające o profilaktykę – wykonywali raz w roku kontrolne badania onkopierwiastków. Szacujemy, że w skali kraju taka świadoma grupa może liczyć kilka milionów osób rocznie. Koszt rynkowy kompleksowej diagnostyki sześciu kluczowych onkopierwiastków to kwota stosunkowo przystępna, zwłaszcza jeśli zestawić ją z wydatkami na zaawansowane terapie onkologiczne, które często sięgają kilkuset tysięcy złotych na jednego pacjenta.
W. Chorąży: Jak spółka Read-Gene SA chce to przeprowadzić logistycznie ?
Prof. J. Lubiński: Przede wszystkim tworząc spójną i dostępną dla każdego Polaka sieć punktów poboru materiału biologicznego, a następnie robiąc te badania w laboratorium Read-Gene SA, gdzie optymalne stężenia są definiowane na podstawie badań prospektywnych, wielotysięcznych kohort i podawane normy są właściwe dla populacji polskiej. To jest istotnym elementem naszej misji oraz wizji prowadzenia biznesu, niezależnie od faktu, iż jesteśmy spółką publiczną, notowaną na GPW – New Connect.
W. Chorąży: Jakie są dalsze plany rozwojowe Read-Gene S.A.?
Naszym planem jest przede wszystkim zwiększenie skali diagnostyki, którą objęte są dorosłe osoby z populacji polskiej. Dane naukowe, które wypracowaliśmy przez lata powinny być wykorzystywane w badaniach grupy ok. 1,5 mln kobiet z dziedziczną predyspozycją do raka piersi. W tej chwili takich analiz wykonujemy ok. 40 tys. rocznie. Planujemy dalej rozwijać badania prospektywne obserwacyjne jak i interwencyjne, które będą uspecyficzniać korelacje pomiędzy genotypami, stężeniami pierwiastków, długością życia i ryzykiem zachorowania na raka. W kolejnych etapach chcemy poszerzyć zakresy analiz o inne pierwiastki niż te obecnie znajdujące się w naszej ofercie oraz objąć badaniami nowe grupy ryzyka i populacje. Taki kierunek rozwoju pozwoli nam lepiej zrozumieć biologiczne podstawy nowotworzenia i opracować bardziej precyzyjne narzędzia profilaktyki i wsparcia terapii. Realizacja powyższych zadań jest bardzo pracochłonna i czasochłonna, więc wyniki takich badań będą gotowe do wdrożeń za kilka a niekiedy kilkanaście lat.
Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.


























