Poziom zanieczyszczenia powietrza w miastach od lat jest obiektem badań naukowców z całego świata. Ci wysnuli kolejne ciekawe wnioski, wskazujące, że na jego poziom wpływać może… temperatura drzew.
Interesujące wyniki obserwacji zaprezentowane zostały na łamach czasopisma Science. Badania przeprowadzone przez międzynarodowy zespół wykazały, że wysokie temperatury powodują, iż rośliny emitują więcej związków. Te zaś mogą przyczyniać się do powstawania szkodliwego ozonu i zanieczyszczeń powietrza PM2.5. Obiektem eksperymentu stało się Los Angeles. Obserwacja wykazała, że zanieczyszczenie powietrza w tym amerykańskim mieście wynika głównie oczywiście z ruchu drogowego i działalności człowieka, ale co ważne, jest potęgowane przez roślinność miejską, która w odpowiedzi na rosnące temperatury i suszę wydziela chemikalia. Okazało się, że na wiele roślin działają one jako sygnały chemiczne i mogą pełnić funkcję antyoksydantów. Jednak w atmosferze takie lotne związki organiczne reagują z innymi zanieczyszczeniami, tworząc szkodliwy ozon i cząsteczki PM2.5.
Miejskie nasadzenia nie niwelują problemu zanieczyszczenia powietrza?
Naukowcy w przeprowadzonym badaniu zauważyli, że w Los Angeles wpływ VOC na tworzenie się ozonu może się podwoić, jeśli nastąpi ocieplenie o 3 stopnie Celsjusza, które już teraz prognozowane jest dla miasta w perspektywie do połowy wieku. Jednocześnie wpływ na zanieczyszczenie PM2.5 może wzrosnąć o 40 procent. Ci podkreślają zatem, że zgodnie z uzyskanymi wynikami badań niezwykle istotny element stanowi nie tyle sam proces zazieleniania miast, co dobór gatunków roślin wykorzystywanych do tego procesu w trwającej od kilkunastu lat dobie zmian klimatycznych.
Przeczytaj także: „Ślady Przyszłości” nie zwalniają tempa