„Walka o swój interes wymusiła na mnie wejście w świat nieruchomości i przepisów, jakie na tym rynku obowiązują”. Redaktor sekcji „Rzecz o Innowacjach” rozmawia z Sylwią Wańską, dyrektor zarządzającą WWC Development, udziałowczynią kilku spółek branży deweloperskiej.
Sylwia Wańska jest dyrektor zarządzającą i udziałowczynią kilku spółek branży deweloperskiej, wyspecjalizowanych w projektach modernizacji, rewaloryzacji i rewitalizacji kamienic będących pod ochroną konserwatorską.
Z wykształcenia psycholog międzykulturowy, z zamiłowania – entuzjastka zabytków i architektury. Swoje doświadczenia zebrane podczas licznych podróży, zmysł estetyczny oraz niesłabnące zainteresowanie zabytkami, z pasją wykorzystuje w realizacji kolejnych projektów, doprowadzając zrujnowane budynki o wartości historycznej, naukowej i architektonicznej do przywrócenia ich pierwotnego piękna i charakteru.
W 2021 roku, jako jedyna kobieta z branży nieruchomości, została nominowana do Złotej Statuetki Lidera Polskiego Biznesu przyznawanej przez Business Centre Club. W 2022 roku nominowana do nagrody Top Woman i Real Estate w kategorii Project Management.
W 2023 roku została Laureatką Polskiej Nagrody Inteligentnego Rozwoju w kategorii „Kobieta Przyszłości”.
Co wpłynęło na decyzję o prowadzeniu biznesu w tak wymagającej branży jaką jest działalność deweloperska?
O tym, że weszłam do branży nieruchomości, w dużej mierze zadecydował przypadek. W 2001 roku kupiłam swoje pierwsze mieszkanie z wkładem własnym oraz kredytem na 35 lat i zostałam bez aktu własności. Okazało się, że został złożony wniosek o postępowanie upadłościowe wobec dewelopera. Sprawa toczyła się 8 lat. Ostatecznie syndyk ogłosił przetarg na ponowny wykup mieszkań. Z finansową pomocą znajomego odkupiłam lokal, a przy okazji jeszcze 8 miejsc parkingowych za bardzo niską kwotę. Po dwóch latach sprzedałam je z kilkukrotnym zyskiem, a pieniądze zainwestowałam w licytacje komornicze. Mam rogatą duszę, więc żartuję, że wejście w świat nieruchomości był pewnego rodzaju zemstą na systemie bankowo deweloperskim.
Walka o swój interes wymusiła na mnie poznanie przepisów, jakie w tej branży obowiązują. Udało mi się zażegnać prywatny kryzys, a dodatkowo pozyskałam inwestora do nowych projektów. Sądzę, ze nie bez znaczenia, w wejściu na drogę własnej działalności, miały też moje cechy charakteru: gotowość do podejmowania ryzyka, odporność psychiczna i determinacja. Punktem zwrotnym, który wymagał ode mnie odwagi była decyzja o założeniu swojej pierwszej spółki w 2010 r.
Skąd pasja kamienicami, zabytkami?
Miejsca z historią zawsze wzbudzały we mnie emocje i prowokowały do poszukiwania informacji o wydarzeniach , które mogły mieć w nich miejsce. Wybierając cel swoich podróży najczęściej kierowałam się perspektywą spacerowania pośród zabytkowej architektury historycznych miast i miasteczek oraz miejsc z tak zwaną „duszą”. Z drugiej strony pociągały mnie też pozorne sprzeczności, architektoniczne kontrasty, spektakularne łączenie starego z nowym, historii z nowoczesnością, które obserwowałam w takich projektach jak chociażby kanadyjskie Royal Museum Ontario projektu Daniela Libeskinda, czy nowoczesna dobudówka Theatre Legendre w Evreux we Francji projektu Opus5 Architects. Inspirowała mnie taka architektura.
Będąc dzieckiem, wraz z kuzynami, najchętniej bawiliśmy się na strychach, w piwnicach i opuszczonych budynkach. Tam czułam się najlepiej. Natomiast . przedsiębiorcze DNA wszczepił we mnie dziadek, mający często pomysłowe i odważne, choć nie zawsze skuteczne pomysły na zarabianie pieniędzy. (śmiech)
Działalność deweloperska w obszarze modernizacji, rewaloryzacji i rewitalizacji kamienic będących pod ochroną konserwatorską, to dla mnie nie tylko cel biznesowy, ale też realizacja własnych ambicji i wizji biznesu z przesłaniem. Konieczność częstego mierzenia się ze skomplikowanymi stanami prawnymi i szukanie rozwiązań w sytuacjach rzekomo bez wyjścia – stymuluje mnie intelektualnie. Natomiast uczestniczenie w procesie i bycie odpowiedzialną za przywracanie zabytkowej architekturze pierwotnej świetności – w praktyce daje mi ogromną satysfakcję i jest wentylem dla artystycznego kawałka mojej duszy.
Czy pasja w pracy jest dla Pani najważniejsza?
Pasja w biznesie daje siłę i motywację do codziennego zmagania się z wyzwaniami. Porównałabym ją do silnika, często o ogromnej mocy. Ale silnik nie pojedzie bez paliwa. Paliwem, bez którego nie ruszy się z miejsca, są niewątpliwie praca, wizja, plan i determinacja, a ponadto wiele innych czynników mających wpływ na to jak daleko, z jakim skutkiem, i dokąd się dojedzie. Oczywistością jest też fakt, że ludzie z którymi odbędziemy tę podróż, ich uczciwość, zaangażowanie i profesjonalizm może determinować to, czy będziemy pędzić do przodu mijając coraz piękniejsze krajobrazy, czy zatrzymamy się „na awaryjnych”,
Na koniec zapytam, jak chciałaby, aby wyglądała przyszłość Pani branży za kilkanaście lat?
Chciałabym obserwować w Polsce rosnące zaufanie do wizji architektów przy uwspółcześnianiu zabytkowych budynków i całych kwartałów urbanistycznych. Byłoby miło, gdyby polscy architekci mieli możliwość realizacji projektów na miarę nagrody Pritzkera, czy Architecture Master Prize, a ich talent, sztuka i kreatywność nie musiały być hamowane ramami nudnej poprawności czy ograniczonych budżetów. Oczekiwałabym większej otwartości na propozycje odważnej architektury, jaką obserwujemy w wielu miastach europejskich i na świecie.
Wreszcie życzyłabym sobie, aby coraz więcej majestatycznych, lecz zrujnowanych kamienic, które jakże często, blisko 80 lat po wojnie, nadal widujemy w centrach polskich miast, trafiała w ręce ludzi, którzy z miłością dadzą im drugie, wspaniałe życie i pozwolą być świadkiem wydarzeń historii przez kolejnych kilkaset lat.
Sebastian Wach