Rozmawialiśmy z dr inż. Anną Zawistowską – Deniziak z Instytutu Parazytologii im. Witolda Stefańskiego, PAN na temat projektu pt. „Nowe narzędzia diagnostyczne medycyny ludzkiej i weterynaryjnej  – test diagnostyczny do wykrywania inwazji robaka skórnego”.

Skórna dirofilarioza to pojawiająca się choroba odzwierzęca przenoszona przez komary, która atakuje psy, koty i ludzi jako niespecyficznych żywicieli. W większości przypadków pasożyt jest diagnozowany przypadkowo podczas rutynowych zabiegów przez badanie rozmazu krwi, gdzie obserwuje się mikrofilarie lub podczas zabiegu, gdzie znajduje się dorosłe robaki D.repens., mówi naukowiec.

To robak umiejscawiający się pod skórą. Bardzo często ten pasożyt potrafi zaatakować oko, wówczas mówimy o ocznej dirofilariozie. Pojawiają się także nieprzyjemne przypadki, w których robak atakuje mosznę samców.

Warto powiedzieć, że dość często jest on mylony z nowotworami z uwagi na tworzenie się guza w miejscu występowania pasożyta. W przypadku zwierząt zazwyczaj od razu wykonuje się operację, która wyklucza raka, zaznacza dr inż. Zawistowska-Deniziak.

Ogromny ”udział” w transportowaniu tej choroby mają komary.Są wektorem przenoszenia tego pasożyta. W zależności od obecności komarów w danym roku, możemy się spodziewać rozprzestrzeniania choroby.

Bardzo dużo przypadków ocznej dirofilariozy obserwuje się na Ukrainie, czy w Rosji.

Pasożyty mają różne stadia rozwojowe. Te roznoszone przez komara nazywamy mikrofilarią (są rodzone przez samice i przedostają się do krwi). Metodą wykrycia nie jest sama morfologia krwi, trzeba zrobić rozmaz.

Mimo, że pasożyt alarmująco zwiększył swój zasięg geograficzny w ostatnim czasie, nie ma dostępnego komercyjnie testu diagnostycznego. Dotychczas diagnoza opierała się na analizie morfologicznej mikrofilarii wyizolowanej z krwi zarażonych żywicieli.

Jeżeli zwierzę jest w dobrym stanie zdrowia, w początkowych fazach dirofilarioza nie będzie dawała żadnych objawów. Jeśli np. pies będzie obarczony dodatkowymi chorobami, wówczas ta sytuacja ulegnie zmianie. W niektórych przypadkach może to grozić śmiercią (odpowiada naukowiec zapytana o główne objawy).

Głównym produktem będzie opracowana metoda diagnostyczna pozwalająca na wiarygodne i bezpośrednie wykrycie obecności pasożyta w organizmie. Taka metoda w przyszłości znajdzie powszechne zastosowania w wykrywaniu pasożytów u ludzi i zwierząt. Umożliwi kontrolę zarażenia psów dzięki czemu możliwe będzie wyeliminowanie pasożyta ze środowiska.

Chcemy żeby taki test diagnostyczny był łatwo dostępny (coś w stylu testu ciążowego/paskowego). Opracowujemy również metodę molekularną, chcemy żeby test był w 100% skuteczny. Wyniki projektu na pewno nie nazwałabym melodią przyszłości, albo czymś odległym. Mogę zdradzić, że mamy trzy peptydy, które mogłyby być zastosowane w teście paskowym. Musimy jednak sprawdzić ich skuteczność na większej liczbie zarażonych zwierząt.

Wszystko wskazuje na to, że jest to dobry cel i podążamy w odpowiednim kierunku. Najważniejsza jest skuteczność, a także dobór biosensora, który opracowujemy we współpracy z  Politechniką Warszawską, kończy naukowiec.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy samych sukcesów.

Sebastian Wach

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj